Kiedy na rynku zaczyna się bessa, wielu inwestorów, sprzedawszy akcje, szuka innego sposobu na pomnażanie kapitału. Wielu z nich trafia na rynek kontraktów i próbuje "grać na spadki". Bardzo często - z fatalnym skutkiem. Poznaj 5 pułapek rynku terminowego.
1. Dźwignia finansowa
Na pierwszy rzut oka wygląda to kusząco - ruch indeksu o jeden punkt oznacza zmianę stanu konta o 10 złotych. 50-punktowy spadek WIG20 to 500zł w kieszeni na każdym sprzedanym kontrakcie FW20 (a do jego sprzedaży wystarczy depozyt w wysokości ok. 2,5 tys. PLN!). Niestety, ta sama dźwignia, która mnoży zyski, czyni z kontraktów narzędzie bardzo niebezpieczne. Wystarczy ogłoszenie lepszych danych i indeks podskakuje o kilkadziesiąt punktów, boleśnie uszczuplając depozyt. Gra ze stop-lossem oznacza dotkliwą opłatę za każdy błąd, a gra bez stop-lossów to dla większości graczy prosta droga do bankructwa.
2. Otwarcie z luką
O ile zmienność w czasie sesji można do pewnego stopnia opanować (tnąc straty w razie złego obrotu spraw), o tyle po zamknięciu rynku inwestor zostaje wystawiony na ciosy bez żadnej możliwości obrony. Kiedy notowania zaczynają się 3% poniżej zamknięcia z dnia poprzedniego, dla WIG20 równego 2500 oznacza to minus 75 punktów i - tym samym - minus 750zł na każdym z kontraktów. W skrajnych przypadkach można wyobrazić sobie spadek tak dotkliwy, że kasujący cały depozyt zabezpieczający. W takiej sytuacji broker zamyka pozycję i - w razie strat przekraczających kwotę depozytu - będzie domagał się jego uzupełnienia. Warto mieśc świadomość, że pozostawianie otwartej pozycji na noc oznacza akceptację takiego ryzyka.
3. Gwałtowność spadków
To oczywiste, że aby zarabiać na spadkach, inwestor musi mieć otwartą krótką pozycję w momencie, kiedy spadek następuje. Spadki mają jednak często dość gwałtowny przebieg. W ciągu kilku minut indeks ostro nurkuje, aby następnie ustabilizować się lub wygenerować korekcyjne odbicie. Złapanie takiego gwałtownego ruchu to nie lada sztuka. Szczególnie, że w okresie niepokojów na rynkach również wzrosty stają się bardzo dynamiczne. Kiedy odbicie jest wystarczająco mocne, może dojść do niebezpiecznego dla grających na spadki tzw. short squeeze (automatycznie odpalane zlecenia stop loss i take profit niedźwiedzi powodują błyskawiczny, silny wystrzał w górę).
4. Drapieżniki i giganci
Każdego dnia KDPW rozlicza uczestników rynku terminowego. Każda złotówka zysku jednego gracza jest odpisywana z konta innego. Warto mieć to na uwadze. Warto też mieć świadomość, że na rynku grają naprawdę grube ryby (zdarza się, jak np. na obecnej serii kontraktów FW20Z11, że jeden gracz skupia w swoim porfelu jedną trzecią (sic!) otwartych pozycji; vide codzienna informacja). Gracze z odpowiednio dużym kapitałem są w stanie manipulować rynkiem. Nie należą do rzadkości sytuacje, w których WGPW wykazuje zdumiewającą słabość lub siłę w stosunku do rynków światowych. Na co dzień można też obserwować tzw. zbieranie stopów w postaci fałszywych wybić z konsolidacji, zaniżania przed gwałtownym wzrostem itp. Wszystko to potrafi skutecznie utrudniać pozostanie na rynku i zarabianie, nawet jeśli prawidłowo przewidujemy trend.
5. Emocje
Niedoceniany, ale kluczowy element giełdowej układanki. Duża dźwignia i spora doza losowości sprawia, że rynek kontraktów terminowych ma sporo wspólnego z hazardem. Bez dokładnie sprecyzowanego systemu i żelaznej dyscypliny gracz ryzykuje wystawienie się na ogromne emocje, które prędzej czy później będą miały destrukcyjny wpływ na decyzje inwestycyjne. Co gorsza - walka z emocjami to wojna, która nie kończy się nigdy, bo nawet po latach inwestowania seria kilku udanych transakcji potrafi wbić doświadczonego inwestora w dumę i zbytnią pewność siebie, usypiając czujność i prowadząc do dotkliwych strat.
Wymienione zagrożenia to, oczywiście, nie wszystko, czego należy obawiać się na rynku terminowym. Wystarczy wspomnieć o niedostatecznej płynności części instrumentów (niemal doskonale płynne są tylko kontrakty na WIG20 - FW20) czy możliwej awarii systemu brokera, która uniemożliwi nam zamknięcie pozycji przynoszącej rosnące straty. Kontrakty nie są remedium na słabe wyniki portfela akcji. To naprawdę wyższa szkoła jazdy i warto mieć tego świadomość.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz