Giełdowe spółki hojnie sypią w tym roku dywidendami. Warszawski parkiet powoli dorasta do zagranicznych wzorców, niedawno dorobił się już indeksu spółek dywidendowych i zapewne tendencja do dzielenia się zyskiem z akcjonariuszami będzie się utrzymywać. Czy jednak dywidenda naprawdę ma sens?
Dywidendowe szaleństwo, to pochodna paru czynników. Spółki, działające w typowo dywidendowych branżach, wygenerowały w ubiegłym roku rekordowe zyski. Są to często jednocześnie spółki duże i dojrzałe, które raczej nie trawią całości zysków na rozwój i inwestycje. Jednocześnie w akcjonariacie tych spółek spory udział ma Skarb Państwa, który - z uwagi na budżetowe problemy - desperacko potrzebuje żywej gotówki.
Ot i częściowe wyjaśnienie tajemnicy nadzwyczajnej hojności zarządów. Dzielenie się zyskami jest ponadto dość powszechnie przyjętą praktyką na świecie i wraz z rozwojem i cywilizowaniem się warszawskiego parkietu - coraz więcej spółek będzie do tych praktyk nawiązywać. Dywidenda to jednak nie tylko zalety. Jest parę przyczyn, dla których nie przepadam za podobnymi podarkami. Dziwne? Pomyślcie sami:
1) Wartość dywidendy - tuż po ustaleniu prawa do niej - jest odcinana od kursu akcji, więc w pewnym sensie nie sposób na dywidendzie zarobić. W końcu wypłacona kwota uszczupla wartość spółki, którą powinna odzwierciedlać cena akcji. Teoretycznie, jeśli kupisz akcje przed jej wypłatą, kiedy rynek już zwykle dyskontuje zbliżającą się dywidendę i cena akcji jest wyższa, a sprzedasz po ustaleniu prawa, kiedy wartość dywidendy zostaje odcięta od ceny akcji - nie zarabiasz i nie tracisz.
2) Natychmiast płacisz podatek. Dywidenda trafia na Twoje konto pomniejszona o 19% "belkowego". Możesz powiedzieć, że płacisz od każdego giełdowego profitu, ale pamiętaj, że inwestując w akcje nie płacisz Fiskusowi od razu. Jeśli stosujesz strategię buy and hold, możesz nie płacić podatku latami. A nawet, jeśli realizujesz zyski, podatek odprowadzasz dopiero po upływie danego roku. To oznacza, że podatek jest zawsze odroczony, a Ty możesz w tym czasie reinwestować i pomnażać środki. Wypłata dywidendy powoduje automatyczne opodatkowanie części środków.
3) Zawsze miałem też wrażenie, że dywidenda w jakimś sensie zaprzecza idei inwestycji w akcje. Giełda ma być źródłem paliwa dla spółek, które inwestują pieniądze akcjonariuszy i rozwijają się, pomnażając swoją wartość. Kupujesz akcje, a potem wchodzisz w nowe emisje, bo liczysz, że wartość Twojego portfela wzrośnie (najlepiej wielokrotnie!). Wobec tego - jaki sens ma zwrócenie Ci Twoich pieniędzy, pomniejszonych o podatek?
Oczywiście powyższe argumenty to spore uproszczenie. Po pierwsze, są spółki, które są skazane na wypłatę dywidendy z racji specyfiki swojej strategii i branży, w której działają. Po drugie, inwestowanie w spółki dywidendowe może być ciekawą formą pośrednią, między akcjami a bardziej przewidywalnymi formami inwestycji, jak obligacje. Po trzecie, przy odrobinie umiejętności i szczęścia, na dywidendach potrafią zarobić nawet grający krótkoterminowo spekulanci.
Nie zmienia to jednak faktu, że dywidenda nie wydaje mi się nigdy rzeczą kuszącą. Wolę spółki, które wypracowane zyski reinwestują, mnożąc swoją wartość i budując fundamenty pod jeszcze większe zyski w przyszłości. Szukając pewnych profitów, wolę zakładać lokaty.
Posiadanie spółek dywidendowych w swoim portfelu ma sens. Wystarczy policzyć ile dywidendy wypłacił KGHM przez ostanie 3~5 lat i jak się kurs zachowywał. W miedzy czasie można próbować łapać górki i dołki
OdpowiedzUsuńZgadzam się w punkcie 1 i 2. Argument 3 jest zasadny tylko w wypadku gdy spółka wie co ma zrobić z zyskiem. Niestety nagminne jest to że wiele owych inwestycji jest niewypałem (Orlen - Możejki taki największy niewypał) a w takim przypadku lepiej oddać zysk akcjonariuszom.
OdpowiedzUsuńGdy mam do wyboru dwie podobne spółki, i jedna z nich wypłaca co roku dywidendę na stabilnym poziomie a druga nie. Wybiorę pierwszą. Oczywiście nie jest to czynnik decydujący jednak warty rozpatrzenia.
Punkt drugi też ma swoje odstępstwa od reguły. Jeśli masz akcyjne IKE, np. w bossa, to otrzymujesz pełną wartość dywidendy, bez odcięcia 19% podatku. Ma to sens, bo w ten sposób można trochę "zwiększyć" limit wpłat na IKE o wartość wypłaconych dywidend.
OdpowiedzUsuńOtrzymywanie dywidendy jest zaprzeczeniem inwestycji w akcje?! Nonsens! To kwintesencja inwestycji w akcje. Akcja reprezentuje część biznesu, w który zainwestowaliśmy, a na który w innym przypadku nie byłoby nas stać. I ten biznes powinien przynosić nam dochody. To krótkoterminowa spekulacja jest zaprzeczeniem idei inwestowania w akcje. Nie sprzedaje się i nie kupuje np. fabryki kilka razy w roku, a tym bardziej intraday.
OdpowiedzUsuńHm, w zasadzie wypada przyznać rację - obrzydliwie celny argument :)
UsuńGielda jest dla spolek alternatywa wobec banku - zamiast brac pozyczke, emituje sie akcje. Do kupca trafia prawo wlasnosci, do emitenta trafiaja pieniadze. Dywidenda dziala na zasadzie odsetek od kredytu. Cala reszta - rynek wtorny, daytrading, krotka sprzedaz, opcje - sa "dodatkami". To, ze mozna na nich zarobic (lub stracic) mase pieniedzy to inna sprawa. Ale jezeli zapomnimy, ze akcja to papier wartosciowy, ktory reprezentuje prawo wlasnosci i daje takze prawo do udzialu w zyskach, to cala gielda staje sie sprzedaza piasku na pustyni, bo elektroniczny zapis w bazie danych wygenerowac potrafi kazdy.
OdpowiedzUsuńPytanie, czy to nie jest tak, że są dwie giełdy - jedna to realny biznes, który faktycznie podpada pod tę teorię, a druga to jednak spółki, których głównym produktem jest papier, dziwne emisje, kreatywna księgowość, przewalanie aktywów, zapętlone struktury własności...
Usuń„Krowa dla mleka, dla jajek grzęda,
OdpowiedzUsuńz akcji, do licha, jest dywidenda !
Sad dla owoców, pszczoły dla miodu,
Akcje tylko z dywidend powodu!”
nic nigdy nie jest tak, że jest jedna opcja. Zawsze są jakieś odstępstwa, dlatego też prawo nie jest takie proste jak nam się wydawać może
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy post. Ja inwestować na giełdzie zaczęłam dopiero w momencie, gdy moja firma stanęła na nogi po dosyć sporym kryzysie, spowodowanym w dużej mierze przez fatalną księgową. Aktualnie zatrudniłam nowego księgowego i odbijamy się od nizin :) Dla ciekawych: see more.
OdpowiedzUsuńŁadnie to wygląda.
OdpowiedzUsuń