wtorek, 22 maja 2012

Giełda, czyli strzyżenie baranów

Rynki ulegają ciągłym przemianom. Strategie, które działały wczoraj, dziś są funta kłaków warte. Może również czas giełd dobiega końca? Może światowe parkiety stały się miejscem, gdzie wtajemniczeni insiderzy wciskają kit masom? Gdzie dziś robi się prawdziwe pieniądze?




Tłumy jak w hipermarkecie


Po pierwsze, giełda przestała być czymś elitarnym. Przed paroma dekadami dostęp do parkietu był bardzo ograniczony. Na rynku funkcjonowali grubi inwestorzy, maklerzy i wtajemniczeni indywidualni ciułacze. Trzeba było poważnych pieniędzy, żeby interesować się tym rynkiem. Ponadto dostęp do niego w epoce przedinternetowej był mocno ograniczony – wymagał wiedzy, czasu i fatygi.


Dziś sytuacja jest zupełnie inna. Dostęp do giełdy można uzyskać w parę minut, zakładając rachunek maklerski online. Nie wiąże się to z żadnymi kosztami. Zlecenia składa się w parę sekund. Całą niezbędną wiedzę można z łatwością znaleźć w internecie.

W Polsce może tego aż tak nie widać, ale w krajach anglosaskich spotyka się czasopisma, które piszą o inwestowaniu i spółkach giełdowych jak o produktach - robiąc rankingi, szukając "gwiazd nadchodzącego lata" itp. Klimat tych publikacji przypomina artykuły z Avanti: "Kup sobie spółkę na wiosnę", "Hity marca", "Pięć papierów z megapotencjałem"...




Kup pan trupa!


W ten klimat wpisują się oferty publiczne naszego Skarbu Państwa. Nikt poważnie nie rozmawia o przyszłości i kondycji upublicznianych spółek. Rząd często wcale nie zamierza oddawać nad nimi kontroli i nie sili się specjalnie na restrukturyzacje i rozsądne strategie. Zamiast przekonywać do siebie inwestorów instytucjonalnych, sprzedaje ciemnemu ludowi kupę udziałów, które nie dają nad spółką żadnej kontroli, a potem robi to samo, co robił do tej pory, tyle że za pomocą 51% (albo i uprzywilejowanych 33%) zamiast 100% udziałów.



IPO Facebooka. Przykład karmienia leszcza, które stanie się legendą.



Innym przykładem z tej samej beczki jest IPO Facebooka. Każde przedsiębiorstwo ma swój cykl życia. Kiedyś na parkiet trafiało się w poszukiwaniu kapitału i szans na rozwój. Dojrzałość i dywidendowa starość przychodziła później. Dziś ogromną kasę robi się często poza parkietem. W najbardziej dynamicznym etapie rozwoju uczestniczy co najwyżej wąskie grono milionerów z private equity. Dopiero kiedy biznes zyska kosmiczną popularność, można go opchnąć masom za astronomiczne kwoty, jak teraz robi to Mark Zuckerberg (zainkasuje miliardy, a zachowa 57% głosów na WZA!). Czy ktokolwiek wierzy w dalszy dynamiczny rozwój serwisu, na którym wszyscy mają już konto? Czy ktoś zna pomysł Zuckerberga na zamianę fenomenalnej aktywności użytkowników w żywą gotówkę? Bo zdaje mi się, że ktoś tu sprzedaje zleżałe ulęgałki i każe sobie za nie słono płacić...




Pamiętaj...


To, oczywiście, dość radykalne i nieco ubarwione tezy. Rynki giełdowe pełnią w gospodarce ważne funkcje i z całą pewnością sprowadzenie ich do maszynki do strzyżenia baranów jest grubą przesadą. Jasne, trafiają się spółki (jak City Interactive czy Cormay), na których można zarobić fortunę.


Ale warto jednak zwrócić uwagę na głębokie przemiany, które następują i które całkowicie zmieniają oblicze rynku. Giełda dziś i dekadę temu to diametralnie dramatycznie różne zjawiska. Z jednej strony reaguje szybciej, jest bardziej przejrzysta i dostępna. Z drugiej jednak, jej popularność i zmiana profilu inwestora rodzą pokusę nadużyć i utrudniają wyszukiwanie tanich i perspektywicznych spółek.

Coraz częściej, zamiast młodych biznesowych wilków szukających kapitału do spektakularnego rozwoju, na giełdę trafiają niezbyt świeże mody i manie, a inwestorom wciska się papiery spółek-babć, z których smart money uciekają właśnie w poszukiwaniu prawdziwych okazji...

5 komentarzy:

  1. Czyżby bessa się kończyła skoro pojawiają się wpisy i artykuły typu "giełda jest bez sensu"?

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe spostrzeżenie, ale nie sądzę, żeby to był ten moment. Poczekałbym raczej na moment, kiedy napisze o tym "Cosmopolitan" ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny tytuł, ciekawy wpis i trafne porównania ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wpis powstał przed IPO Facebooka i wydawało się, że radykalizm niektórych sformułowań może być nieco "na wyrost". Rzeczywistość chyba jednak podpisała się pod tymi tezami...

      Usuń
  4. Trafiłem na ten artykuł po latach i teraz widać jak to na giełdzie różnie się może potoczyć: gdzie dziś Facebook a gdzie CI Games (dawne City Interactive), nie mówiąc już o Cormay.

    OdpowiedzUsuń