Analitycy na stos! Tylko patrzeć, jak oszukany i wywiedziony w pole lud rzuci się z widłami na Bogu ducha winnych autorów rekomendacji. Wygląda na to, że intensywność krytyki analityków jest odwrotnie proporcjonalna do ilorazu inteligencji inwestorów...
Byki i niedźwiedzie walczą zażarcie na parkietach całego świata, ale co do jednego panuje wszechobecna zgoda - analitycy to zło. No, bo przecież obiecywali 170zł za JSW i 8zł za Tauron, a tu, kurde, panie, srogie lanie!
Zdezorientowani inwestorzy z przecenionymi akcjami w portfelu najpierw tłumaczyli sobie spadki przejściową korektą, a teraz, gdy złudzenia zaczęły się rozwiewać, klną analityków na czym świat stoi. Wcielam się więc na chwilę w rolę advocatus diaboli i niniejszym wołam:
Ludu Durny!
Zamiast rzucać kamieniem zechciej przez chwilę pomyśleć i zauważyć, że:
1. Nasze rekomendacje to nie tylko tzw. "cena docelowa", którą bezmyślnie przekazujecie sobie z ust do ust i z klawiatury do klawiatury. Jest tam dużo więcej tekstu, którego w umysłowym lenistwie nie chce się Wam czytać, a z którego dowiedzielibyście się również wiele o spółce, jej strategii, wynikach, otoczeniu, szansach i - last but not least - zagrożeniach.
2. Szacując wartość akcji, przyjmujemy jakieś założenia dotyczące cen surowców, kondycji gospodarek, trendów, popytu i podaży, bez których szacować czegokolwiek nie sposób. Te założenia zwykle nie odbiegają mocno od bieżących realiów rynkowych, bo i nie jest rolą analityka zgadywać, kiedy odwróci się trend wzrostowy na miedzi albo gdzie jest górka na złocie. Staramy się wyceniać spółkę w kontekście dzisiejszych realiów. Jutrzejszych przewidywać nie potrafimy, bo nie potrafi tego nikt (z Buffetem i Sorosem włącznie).
3. Większość wycen akcji opiera się w jakiejś mierze na wycenie porównawczej, która z natury rzeczy jest wyceną względną. Staramy się wskazywać spółki, które na tle rynku wydają się być notowane z dyskontem i jeśli nie ma poważniejszych powodów dla takiego dyskonta, wskazujemy na inwestycyjną okazję mówiąc: spółka jest tańsza niż inne! Niestety, kiedy cały rynek zaczyna spadać na łeb, na szyję - wycena porównawcza natychmiast traci swoją aktualność. Kwartał temu PGNiG był w WIG20 spółką "tanią", dziś jest jedną z droższych na rynku - a przecież jego cena praktycznie się nie zmieniła!
4. Wyceny bardzo wielu spółek praktycznie nigdy nie zbliżają się do "ceny godziwej". Wynika to z kilku prostych przyczyn. Po pierwsze, rynek ma tendencję do popadania w skrajności. Po drugie, sama płynność papierów potrafi mocno rzutować na ich wycenę (czyli nie fundamentalna wartość, ale trudność z kupnem/sprzedażą papieru decyduje o cenie; coś jak zawyżone ceny gorącej czekolady na Grenlandii i zaniżona cena złota w królestwie Midasa). Po trzecie, globalne rynki tworzą sieć arcyskomplikowanych powiązań, a kondycja greckiego budżetu wpływa dziś na producenta polskich słodyczy. Żadna analiza nie jest w stanie uchwycić wszystkich czynników.
Podsumowując, dla rozsądnego inwestora praca analityków to źródło cennych informacji, a dla zręcznego spekulanta - możliwość ugrania paru procent na ewentualnej reakcji rynku na ujawnienie rekomendacji. Wielu z Was to jednak leniwe lemingi, które nie sięgają nawet po pełen tekst rekomendacji, ale kupują papier i ustawiają zlecenie sprzedaży po cenie docelowej. To take ynwestory krzyczą dziś, płaczą i złorzeczą, szukając winnych własnego lenistwa i braku rozsądku wszędzie, byle nie w sobie.
czyli generalnie, wróżycie z fusów, co wyjaśniasz w powyższym tekście :) Coś jak prognoza pogody i zero odpowiedzialności za to co się mowi. Piękna robota! Tez chcialbym, aby moja byla tak malo odpowiedzialna!
OdpowiedzUsuńTo może spróbujmy z innej strony - czego konkretnie oczekiwałbyś po rekomendacjach? Kiedy praca analityków nie byłaby dla Ciebie "wróżeniem z fusów"? Czy uważasz, że nie powinno się próbować prognozować pogody?
OdpowiedzUsuń