Od pewnego czasu pogrywam europejskie indeksy, najczęściej "na krótko", bo podejrzewam, że zbliża się co najmniej małe przesilenie wokół Grecji i rynki strefy euro będą to dyskontować (względnie: spekulanci będą pod to grać). Jako ofiarę wybrałem sobie francuski indeks CAC40, bo w ciągu ostatniego półrocza - w przeciwieństwie do ustanawiającego nowe szczyty niemieckiego DAXa, kreślił ładną linię trendu spadkowego. Uznałem go więc za "słabszy" i bardziej przyjazny misiom :)
W ciągu ostatniego miesiąca szeroki kanał spadkowy, którym wędrował CAC40 i który widać na obrazku poniżej...
CAC40. Paryskie bluechips w trendzie mniej-więcej spadkowym. |
...złożył się w formację zwężającego się trójkąta symetrycznego (kolejny obrazek poniżej). Zerkając dziś na notowania miałem wrażenie, że wychodzimy z niego górą, dotarliśmy bowiem ponad poziom 4300 pktów i zanosiło się, że spekuła zamierza atakować linię trendu, przebiegającą jeszcze kilkadziesiąt punktów wyżej. Przetrzymałem jednak nowootwartą krótką pozycję, zakładając, że jeśli nawet ruszymy w górę, będzie to raczej fałszywka.
CAC40. Interwał dzienny, nieudane wyjście górą z trójkąta. |
I oto notowania kontraktów terminowych wskazują na to, że pułapka na byki może zamknąć się szybciej niż podejrzewałem. Na pochodnych nastąpił już powrót poniżej przebitej linii oporu i wyrysowała się pesymistyczna świeca z bardzo długim, górnym cieniem (siła podaży). Jeśli jutrzejszy dzień potwierdzi fałszywe wybicie górą, to czeka nas test dolnego boku trójkąta (obecnie okolice 4130 punktów), a potem ruch do co najmniej poziomu 4000 punktów, gdzie przebiega linia wsparcia prowadzona poprowadzona po październikowych i grudniowych dołkach.
Taki scenariusz gram, a po cichu liczyłbym nawet na większy zasięg spadków. Wybory w Grecji już 25 stycznia, a eurokratów nie podejrzewam o sprawne zażegnanie kryzysu. Przeproszę się z rynkiem i ewakuuję, jeśli przekonująco wyjdziemy ponad poziom 4k, w co - przynajmniej w perspektywie stycznia - szczerze wątpię.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz