środa, 7 marca 2012

Cormay - kontra byków w trendzie bocznym

Cormay ma za sobą kiepski miesiąc, ale – jeśli greckie problemy nie namieszają jutro na szerokim rynku – kurs spółki może czekać odreagowanie. Po kilku czarnych świecach kurs CRM wzrósł dziś o niemal 3%.


Po spektakularnych wzrostach z pierwszej połowy ubiegłego roku, kurs Cormaya (CRM) znajduje się w trendzie bocznym. Okresy płytszych i głębszych korekt przeplatają się z okresami dynamicznych wzrostów, w czasie których kurs akcji forsuje silny opór w rejonie 17-18 zł (ostatnio na początku lutego, wcześniej w grudniu i listopadzie). Rekordowa cena - 19,27 zł - została osiągnięta w maju 2011, w dzień po publikacji ważnej informacji o rewolucyjnym wynalazku i natychmiast przyszła korekta. Od tamtej pory papier wyraźnie utracił techniczną siłę. Pisałem o tym swego czasu jako o przykładzie braku przejrzystości i możliwych nadużyć na naszym rynku (Cormay - dzień z życia polskiej giełdowej dżungli).


Cormay. Czyżby chwila oddechu po miesięcznej fali spadków?


Abstrahując od tamtego przypadku, można domniemywać, że obecna słabość Cormaya to efekt realizacji zysków przez część inwestorów, którzy kupowali akcje na znacząco niższych poziomach cenowych, kiedy spółka nie była jeszcze gwiazdą mediów i analityków. Z jednej strony – papier jest więc ewidentnie dystrybuowany, a każdy atak na górne ograniczenie kanału skutkuje kontratakiem podaży; ponadto wyniki czwartego kwartału rozczarowały rynek, a informacyjna flauta wystawia na próbę cierpliwość części inwestorów.


Z drugiej jednak strony – spółka ciągle uznawana jest za perspektywiczną i niedocenianą (wycena 22,50 wg DM BZWBK), mającą świetlane perspektywy korzyści płynących z przejęć (Innovation Enterprise oraz amerykańska firma, znajdująca się dopiero na celowniku) i ze sprzedaży własnego, innowacyjnego analizatora krwi. Ponadto Cormay stanowi dość unikalne połączenie defensywnej branży z innowacyjnym charakterem, który daje szanse na bardzo atrakcyjne stopy zwrotu. W konsekwencji każde silniejsze spadki stanowią okazję do akumulacji interesującego papieru i tym samym prowokują byki do ataku.

niedziela, 4 marca 2012

Świecie - czy sprzedawać w wezwaniu?

Akcjonariusze Świecia stanęli ostatnio przed nie lada dylematem. Większościowy udziałowiec, Mondi, zamierza wycofać spółkę z giełdy i w związku z tym wezwał do sprzedaży akcji. Oferuje 69zł za papier, czyli niżej niż rynek. Co robić?


Świecie (MSC) notowane jest na GPW od 15 lat. Od 1997 roku większościowy pakiet (66%) należy do Framondi NV; ok. 10% i 7% akcji mają odpowiednio ING OFE i Aviva OFE; 16% to pozostali akcjonariusze (tzw. free float). I to właśnie na drobnych udziałowców (a część z nich to wieloletni posiadacze pakietów akcji pracowniczych) padł blady strach. Z jednej strony oferta nie wydaje się atrakcyjna. Z drugiej - wycofanie spółki z giełdy może być dla drobnych akcjonariuszy pułapką (późniejsze upłynnienie niewielkiego pakietu poza giełdą będzie praktycznie niemożliwe). Czy to oznacza, że trzeba na wezwanie odpowiedzieć?


Po kolei. Po pierwsze, zapisy w wezwaniu przyjmowane będą od 7 do 10 marca. Mondi chce skupić 17mln papierów, pozostających poza ich kontrolą. Wezwanie dojdzie do skutku, jeśli wpłyną zapisy na minimum 7mln akcji. Dwa duże OFE mają odpowiednio 5mln i 3,5mln papierów, co oznacza, że to ich decyzja będzie kluczowa dla sukcesu wezwania.




Mondi Świecie. 69zł? Bywało drożej, bywało taniej...


Mówi się, że oferta (69zł) nie jest atrakcyjna (nie oferuje żadnej premii względem obecnej wyceny giełdowej), a spółka stanowi stabilną, wypłacającą solidne dywidendy inwestycję - wymarzoną dla OFE. Dlatego nawet, jeśli fundusze miałyby pozbywać się pakietu, mogą odrzucić wezwanie, oczekując lepszej oferty. Więcej - mogą powiększać pakiet, korzystając z paniki wśród inwestorów i skupując akcje po cenie odrobinę wyższej od 69zł, licząc na odsprzedanie w ewentualnym drugim, korzystniejszym wezwaniu.


Z drugiej strony - Mondi i tak w pełni kontroluje dziś Świecie, więc pakiety należące do OFE nie dają realnego wpływu na spółkę. Relatywnie niska płynność sprawia zaś, że jeśli OFE chciałyby wyjść z inwestycji, to sprzedaż w wezwaniu mogą uznać za idealną ku temu okazję (upłynnienie kilku milionów akcji po sensownej cenie na giełdzie mogłoby potrwać latami). Do tego dochodzi "trudny rok" prognozowany przez zarząd (choć tu należy być ostrożnym - zarząd najpewniej gra w interesie głównego akcjonariusza)...


Zakład Mondi Świecie. Fotografia z  www.mondigroup.com.


Co będzie dalej? Upłynie termin wezwania lub Mondi wezwanie wycofa przed terminem (jeśli np. zbierze zadowalającą ich liczbę akcji). Jeśli Mondi przekroczy 95% udziałów, będzie mogło na Walnym "wycisnąć" mniejszościowych akcjonariuszy (squeeze-out; art. 418. § 1. KSH), stosując przymusowy wykup po godziwej cenie, którą ustali biegły. Gdyby "wyciskania" nie było - drobni akcjonariusze mogą też zażądać od dominującego udziałowca wykupienia ich papierów (art. 418(1).  § 1. KSH), ale po cenie "równej wartości przypadających na akcję aktywów netto" (wartość księgowa na akcję to obecnie ok. 35zł). Taka właśnie perspektywa przeraża drobnych akcjonariuszy.


Ciągle można jednak sprzedać akcje na rynku i to po cenie wyższej niż cena z wezwania (sic!). Na piątkowym zamknięciu za akcje płacono 71,15zł. Od upublicznienia informacji o wezwaniu wolumen transakcji wyniósł już blisko 400tys., a kurs natychmiast przekroczył 69zł i nie spada poniżej tego poziomu. Jeśli brać pod uwagę, że drobni akcjonariusze w takich momentach raczej sprzedają niż dokupują papiery, można wysnuć wniosek, że akcje są akumulowane przez silniejszych graczy. Czy ktokolwiek skupowałby akcje, zamierzając je później oddać w wezwaniu ze stratą? Odpowiedź nasuwa się sama...


Decyzja należy do każdego z akcjonariuszy. Trudność obecnej sytuacji polega na tym, że wezwanie oferuje cenę bez żadnej premii (a więc dla posiadaczy akcji - po prostu krzywdzącą), a najważniejsza decyzja de facto należy od OFE, bo to one zadecydują o sukcesie lub fiasku wezwania. Mając akcje - sam liczyłbym chyba na twardą postawę funduszy, ale równocześnie trzymałbym rękę na pulsie, bo w razie sukcesu Mondi, przegapienie dobrego momentu na sprzedaż może być kosztowną pomyłką...

czwartek, 1 marca 2012

Boryszew - giełdowy rollercoaster

Boryszew - ambitne plany europejskiego potentata, akcjonariat liczony w miliardach akcji, rekordzista zmienności i mekka spekulantów. Od 16 marca - ponownie w WIG20. Czy warto zainteresować się Boryszewem?


Spółki z portfela Romana Karkosika to dość specyficzna grupa. Działają w niezbyt medialnych branżach, które nie rozpalają wyobraźni inwestorów, a przez wielu postrzegane są jako relikt ery przemysłowej i biznes bez przyszłości. Analitycy również nie darzą ich specjalną estymą. Tymczasem imperium Karkosika systematycznie rośnie, nie zważając na wahania koniunktury.


W tym portfelu Boryszew pełni rolę dość specyficzną i wybija się ponad przeciętność. Po pierwsze - trudno ignorować sekwencję przejęć (obecnie na tapecie jest niemiecki Ymos), którymi Karkosik systematycznie buduje pozycję znaczącego gracza na światowym rynku motoryzacyjnym (dostarcza elementy największym światowym producentom samochodów). Co ciekawe - akwizycje finansowane są emisjami z prawem poboru, co prowadzi do dość dynamicznego namnażania papierów (obecnie grubo ponad 2mld!) i utrudnia historyczne śledzenie wyceny przedsiębiorstwa.


Boryszew. 10 lat notowań skorygowanych o prawa poboru.


W oczy rzuca się przede wszystkim ogromna zmienność. Boryszew jest spółką o bardzo wysokim współczynniku beta, co oznacza, że generuje ponadprzeciętne stopy zwrotu w hossie i niemiłosiernie traci w czasie bessy. Zmienność dodatkowo wzmacnia "groszowy" charakter spółki, obecnie wycenianej na 0,81gr, co sprawia, że nawet najmniejsza możliwa zmiana kursu stanowi zmianę ponad 1-procentową.


Jest też jednak Boryszew spółką o wyśmienitej płynności, co widać zarówno w czasie sesji (papier generuje zwykle znaczące obroty), jak i na wykresach (płynny przebieg wykresu - brak długich knotów świec i dziwnych przeskoków, które utrudniają dłuższe utrzymywanie i zabezpieczanie pozycji na mało płynnych walorach).




Boryszew. 100% zysku od wrześniowego dołka i nadal w połowie drogi do rekordu hossy.


To wszystko czyni z Boryszewa ulubioną spółkę zarówno day traderów, jak i długodystansowych inwestorów, którzy wierzą w biznesowy geniusz Karkosika i cierpliwie akumulują papiery przyszłego imperium sektora automotive.


Obecnie kurs spółki łapie oddech po ataku na listopadowe szczyty i jednocześnie testuje linię trendu wzrostowego wiodącą od ubiegłorocznego dołka. Spółka ciągle nie jest "modna", rekomendacje dla niej wydaje jedynie DI BRE (0,65gr w styczniu), a i w mediach nie mówi się o niej zbyt wiele...


16 marca Boryszew trafi do indeksu WIG20 (w zasadzie będzie to powrót po epizodycznym udziale w tym indeksie w roku 2006) z najmniejszym na razie, 0,49-procentowym udziałem. Może to dobry moment, żeby zainteresować się Boryszewem zanim spółka przyciągnie zainteresowanie rynku?