poniedziałek, 23 grudnia 2013

Świąteczny rachunek sumienia tradera

Uwaga - to może zaboleć! Przed nami ciągle dwa tygodnie Świąt i wypoczynku, choć - z perspektywy giełdy i rozliczeń podatkowych - rok 2013 już za nami. To dobra okazja, żeby dać krok wstecz, spojrzeć z dystansu na siebie i giełdę, odpowiedzieć sobie na parę niewygodnych pytań.

Przy kilkuset sesjach rocznie, trudno znaleźć czas na refleksję. Zalewani lawiną informacji, goniący za rynkiem, próbujący uprzedzić jego ruchy - nie miewamy czasu na przemyślenie najbardziej podstawowych spraw. A bez ciągłego powracania do pewnych pytań, skazujemy się w życiu na bezcelowe błądzenie.


Dlatego odpowiedz sobie szczerze:

Czy wszystko, co czytam i analizuję jest mi naprawdę potrzebne? Czy realnie wpływa na wyniki moich inwestycji? Czy skala tych inwestycji i ich rola w moim finansowym planie na życie uzasadnia ten wysiłek?

Jak ważne są w moim życiu pieniądze? Ile poświęcam im czasu i uwagi? Czy życiowy zysk czerpany z tej aktywności faktycznie przekracza inwestowany w giełdę czas? Czy giełda nie wymyka się czasem z ryzów i nie sprawia, że na dalszy plan schodzą ważniejsze kwestie - rodzina, przyjaciele, rozwój osobisty? Czy nie żałujesz czasem, że wymieniłeś kontakt z dawno niewidzianym znajomym albo telefon do tęskniących za Tobą rodziców na kolejną sesję wykresów, raportów albo bezproduktywnych forumowych dyskusji?

Czy giełda nie stanowi aby dla mnie formy hazardu? Jest faktyczną próbą pomnażania środków czy źródłem niezdrowej ekscytacji? Czy nie szukam na giełdzie (nawet nieświadomie) adrenaliny i emocji? Czy robię sobie przerwy, żeby złapać dystans i uniknąć uzależnienia?

Czy działam zgodnie z planem, określoną strategią? Czy też pozwalam się nieść emocjom i wykonuję nerwowe ruchy, których czasem żałuję? Czy giełdowe niepowodzenia nie odbijają się na moim nastroju, zdrowiu, relacjach z bliskimi? Czy nie zabierają mi więcej nerwów niż warte są potencjalne korzyści? Do czego zmierzam w inwestycjach? Jaki jest cel tej walki? Czy jest on przemyślany i realny, czy może gonię za mrzonką?

Daj sobie chwilę i pomyśl nad tym wszystkim. Wesołych Świąt Bożego Narodzenia i wielu mądrych decyzji w 2014 roku!




środa, 4 grudnia 2013

Jak i kiedy sprzedać akcje? 5 zasad giełdowego BHP

Nowy na giełdzie? Kupiłeś w IPO akcje i zastanawiasz się, co dalej? Przeczytaj poniższy poradnik. Dowiesz się, jak kontrolować swoje inwestycje, jak i czy je sprzedać, jak chronić zysk i jak bronić się przed stratą.

Wśród początkujących inwestorów dość częste są trzy podstawowe błędy. Scenariuszy porażki jest sporo, wśród nich tak irytujące jak:
Sprzedaż przed wzrostami - kupujesz w IPO, sprzedajesz realizując zyski, chwalisz się przed znajomymi zarobionymi pieniędzmi, a akcje lecą w górę jeszcze o kolejne 150% - już bez Ciebie na pokładzie...
# Utrata wirtualnych zysków - kupujesz w IPO, podziwiasz fantastyczny debiut, dzielisz skórę na niedźwiedziu, a potem obserwujesz, jak wirtualne zyski topnieją do zera i zamieniają się w stratę.
# Przetrzymanie stratnej pozycji - kupujesz obiecujące papiery i od razu ich cena zaczyna nurkować, czekasz na odwrócenie trendu, chcesz sprzedać za 100, kiedy akcje stoją po 90, potem marzysz o 80, kiedy akcje kosztują już tylko 70, ale uparcie trzymasz, rozpaczając i patrząc bezczynnie na rosnące straty.

Najgorsze jest to, że wszystkich tych błędów można względnie łatwo uniknąć. Wystarczy przestrzegać 5 prostych zasad giełdowego BHP:



1. Ustawiaj stop-loss
Zlecenia stop-loss mają wielu wrogów (w tym, po części, mnie: A co, gdy urwie się dno?), ale ciągle pozostają niezgorszym rozwiązaniem dla niedzielnych inwestorów. Kupiłeś akcje? Nie zostawiaj ich bez opieki. Na giełdzie możesz składać zlecenia warunkowe, które pozostaną w uśpieniu i będą strzegły Twojej pozycji przez kolejne miesiące. Zleć sprzedaż PKC, jeśli cena zejdzie np. poniżej poziomu -10% od obecnej ceny. Przy wzrostach - nie stracisz okazji. Przy spadkach - wyjdziesz z rynku nim pojawią się straty.

2. Nie łap pięciu procent
Kupno w IPO i sprzedaż w dniu debiutu to też pewna strategia. Jeśli jednak widzisz, że papier nie ma ochoty spadać, zamiast sprzedawać po bieżącej cenie, równie dobrze możesz ustawić zlecenie sprzedaży z limitem aktywacji bardzo bliskim aktualnej cenie (np. -3%). Giełdowe wahania najpewniej uruchomią sprzedaż, ale jeśli akcje zaczną dynamicznie rosnąć, będziesz mógł przestawić swoje zlecenie wyżej - i zarobić więcej. Nazywa się to trailing stop-loss, czyli zlecenie zabezpieczające podążające za ceną.

3. Odpuść sobie take-profit
Niektórzy posiadacze akcji z góry wystawiają zlecenie sprzedaży po określonej cenie. Kupiłem za 70, kosztuje 80, więc zlecam sprzedaż za 100. Takie myślenie kończy się często jedną z dwóch wpadek. Pierwsza to cena, która dobija do 99 i zaczyna spadać, nie osiągnąwszy założonego celu. Druga, to sytuacja, gdy cena rośnie do 100, realizuje zlecenie, a potem... rośnie jeszcze do 150. Gdybyś zapiął pasy (stop-loss) i jechał z trendem, mógłbyś zarobić więcej.

4. Tnij straty. Natychmiast
Na giełdzie każdy popełnia błędy. Każdy. Wygrywają ci, którzy potrafią zarządzać ryzykiem, trzymać nerwy na wodzy i poprawnie zamykać stratne pozycje. Jeśli stracisz połowę kapitału, będziesz potrzebował 100-procentowych wzrostów, żeby odrobić straty. Są ludzie, których straty paraliżują. Są jak zające zamierające w bezruchu w światłach reflektorów. Zwykle jest tak, że kiedy tracą -5%, zamierzają się odkuć. Kiedy strata urośnie do -15%, gotowi są wyjść, kiedy tylko znów strata stopnieje do -5%. A potem, przy -50%, chętnie sprzedaliby po -30%. Nie uciekaj przed męskimi decyzjami.

5. Nie panikuj na dołku
Jeśli nie ciąłeś strat od razu, przyjmij sensowną strategię. Może nawet sprzedaj papier, żeby przemyśleć na chłodno strategię i go... odkupić. Wielu inwestorów przeczekuje małą stratę (bo tamta cena na pewno wróci...), zawzięcie trzyma spadające akcje (bo teraz już na pewno się zaraz odbije...), a potem - gnana stadnym instynktem - sprzedaje w apogeum paniki, w samym dołku (żeby uratować chociaż coś!). Jeśli jednak głupio przegapiłeś największe spadki, zastanów się dwa razy zanim sprzedasz. Jeśli spółka nie bankrutuje, całkiem możliwe, że razem z tłumem panikarzy wywalisz akcje dokładnie w dołku, kiedy cwani goście ze smart money właśnie wchodzą do gry i zbierają papiery za bezcen od spanikowanych leszczy...

Wszystkie powyższe zasady sprowadzają się do wspólnego mianownika, który brzmi: zabezpiecz pozycję, pozwól rosnąć zyskom, ale miej zawsze sensowny plan wyjścia z rynku. Pamiętaj - to ważne, żeby tanio kupić, ale faktyczne zyski trafiają na konto dopiero wtedy, kiedy mądrze sprzedasz.