czwartek, 11 września 2014

Oscylator świecowy #1: a może by tak?...

Japońskie świece to jeden z najlepszych wynalazków giełdowej analizy. Przejrzyste, proste, a jednocześnie naładowane danymi (w jednym obrazku pokazują kierunek rynku, "kolor" sesji, wielkość zmiany i rozpiętość śródsesyjnych wahań). Z natury rzeczy formacje świecowe odnoszą się jednak do maksymalnie trzech sesji. A gdyby tak spróbować rozszerzyć ich interpretację i zbudować na nich jakiś oscylator?

Pomysł pojawił się przypadkiem. Szukam czasem na rynku prawidłowości i formacji, podpierając się arkuszem kalkulacyjnym. Tym razem sięgnąłem po niego w poszukiwaniu zjawiska, które zwie się "długim cieniem świecy".

Drobne zastrzeżenie - nie reprezentuję szczególnie ortodoksyjnego podejścia do analizy technicznej, ale niektóre zjawiska widoczne na wykresach w dość oczywisty sposób oddają charakter rynku. Jednym z takich zjawisk są długie cienie świec. Jeśli rynek ustanawia maksimum (lub minimum), a następnie wycofuje się, zostawiając na dziennym wykresie świecowym długie cienie, jest to dla mnie bardzo czytelny znak odwrócenia kierunku na rynku.

Lipcowy nieudany atak podaży na FW20.
Arcyczytelny sygnał odwrócenia trendu.

Ostatnie kilka sesji na FW20.
Niewielka zmienność, relatywnie długie cienie. Niepewność?

W okresach niepewności długie cienie występują czasami na kilku sesjach z rzędu. Patrząc na same wartości otwarcia i zamknięcia nie widać zmienności, ale długie cienie pokazują czasem duże wahania na rynku. Zacząłem się zastanawiać, czy długość cieni w kolejnych sesjach układa się w jakąś prawidłowość? Czy poza wymową pojedynczej sesji, dałoby się wydestylować jakieś wskazówki z długości cieni w dłuższym okresie? Czy sekwencja dłuższych górnych cieni uprzeda może atak podaży (a dolnych, analogicznie, popytu?)?

Jako że miałem akurat na warsztacie amerykański indeks SP500, obliczeń dokonałem na próbce notowań tego indeksu z 2014 roku, na interwale dziennym. Dla każdego dnia zmierzyłem punktową wysokość świecy, a następnie policzyłem udział cieni w jej wysokości. Podejrzewałem, że świece będą miały relatywnie dłuższe korpusy w okresach zdecydowanego, kierunkowego ruchu, a dłuższe cienie w punktach zwrotnych wykresu. Żeby z szumu wyłowić tendencję (innymi słowy "wygładzić wykres"), policzyłem dla każdego dnia średnią 10-dniową. Oto efekt:

SP500 vs średnia 10-dniowa z "cieniowatości" dziennej świecy

Wygląda na to, że korelacja nie jest zbyt oczywista albo nie ma jej wcale. Sprawdziłem jeszcze, jak by to wyglądało, gdyby patrzeć wyłącznie na dolne knoty (czyli sknocone wypady podaży;)...

SP500 vs średnia 10-dniowa z długości dolnego cienia dziennej świecy


...oraz knoty górne, czyli ataki popytu, które nie zostały potwierdzone wysokim zamknięciem i mogą oznaczać wzmożoną dystrybucję:

SP500 vs średnia 10-dniowa z długości górnego cienia dziennej świecy

Cóż, okazuje się, że przy tych parametrach pomiar nie wygląda sensacyjnie. Nawet tam, gdzie widać pewną korelację (początek roku), ruch mojej "knotowej" (sknoconej?) średniej raczej potwierdza kierunek rynku, a z pewnością go nie wyprzedza.

Widać też jednak, że wykres SPX za ostatnie miesiące wieje nudą i jest wyjątkowo niewdzięcznym poligonem dla jakichkolwiek testów. Przy okazji kolejnego wpisu spróbuję więc nałożyć obliczenia na dane innego indeksu (rodzime WIGi wydają się dobrym kandydatem) oraz spróbować stuningować nieco algorytm średniej, żeby zasłużył na szumne miano oscylatora. Może należałoby nałożyć linie wykreślone dla cieni dolnych i górnych? A może długość cienia liczyć nie względem wysokości danej dziennej świecy, dla bezwzględnie? Zobaczymy.

Do przeczytania!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz