Zadziwiają mnie twórcy tak zwanych struktur. Oto BNP Paribas przygotował 3-letni produkt, oparty na akcjach 20 solidnych spółek, który daje szansę na 45% zysku bez podatku, gwarantuje 100% kapitału (plus 3% premii!), nie przewiduje opłat wstępnych i próg wejścia ustala nisko na 1000zł. Czyżby inwestycja idealna?
Szukanie dziury w całym, względnie haczyka w strukturze, to już dla mnie swoiste hobby. Marketing i argumenty oferty przyciągają uwagę i aż się proszą o zakup. Ilekroć jednak zaczynam gonić tę tęczę - iluzja zysków ucieka i rozwiewa się gdzieś na horyzoncie. Popatrzmy na to TOP20...
Część parametrów struktury jest całkiem przyjemnych. Produkt startuje w 3-letnią wędrówkę, gdy giełdy leżą na dnie, więc daje szanse na dobry timing (start 3 października 2012; finisz 30 września 2015). Ochroną objęte jest 100% kapitału, a BNP dorzuca nawet 3-procentową gwarantowaną premię. Całość sprzedawana jest w formie grupowego ubezpieczenia na życie i dożycie, więc Belka będzie musiał obejść się smakiem (zero podatku!). Niby fajnie, ale po bliższym przyjrzeniu...
Mniejszy haczyk
Pierwsza kwestia to ochrona kapitału. Oddanie po 3 latach kwoty równej naszej nominalnej wpłacie nie oznacza, niestety, że kapitał był chroniony. Z niedużej inwestycji wartej np. 5000zł, przez 3 lata harcowania umiarkowanej 3-procentowej inflacji, ubędzie - licząc po łebkach - ponad 430zł. Do tego bank wymaga założenia konta, a samo jego prowadzenie kosztuje co najmniej 6,5zł. Niby nic, ale przez 3 lata oznacza to minus 234zł, czyli więcej, niż zarobimy na tej "gwarantowanej premii", która da nam raptem 150zł...
A warto jeszcze wspomnieć, że wsiadłszy do pociągu lepiej z niego nie wysiadać, bo za wcześniejszą likwidację struktury przyjdzie nam zapłacić od 3 do 13% kapitału (zależnie od momentu, w którym wyskoczymy ze struktury).
Większy haczyk
Jednak kluczem do zrozumienia tego produktu jest są tak naprawdę zasady naliczania premii. 45%, które mruga w reklamie, to tak naprawdę 15% rocznie - tyle wynosi najwyższa możliwa wartość premii. Premia jednak może wynosić również 8%, 5% albo 0%. Zyski doliczane są każdego dnia w oparciu o kursy 20 amerykańskich i europejskich spółek (mydło i powidło od Avon i McDonalds po Siemensa i Vodafone - generalnie stabilne i znane marki z defensywnych sektorów). Bank nie liczy jednak żadnej średniej z ich kursów. Zamiast tego stosuje zasadę opisaną poniżej:
Obrazek prawdę Ci powie - jeśli potrafisz czytać ze zrozumieniem! |
Czyli:
a) jeśli wszystkie spółki notowane są powyżej 110% ceny początkowej - doliczy nam za dany dzień 15% (rzecz jasna w skali roku, czyli 15% podzielone przez 365);
b) jeśli którakolwiek ze spółek wyłamie się poniżej 110% ceny (czyli nie da rady zdrożeć o 10%) - dostaniemy tylko 8%;
c) gdyby którakolwiek ze spółek była tańsza niż w dniu startu - dostajemy 5%;
d) a jeśli kurs którejkolwiek spadnie poniżej 80% ceny początkowej - kapitał leży nieoprocentowany.
Śmiem twierdzić, że ów bardzo duży haczyk polega na tym, że spółek jest aż 20. To oznacza, że aby otrzymać magiczne 15% w skali roku, wszystkie musiałyby zdrożeć o 10% i nie spadać poniżej tej ceny. Natomiast do utraty jakiejkolwiek premii (czyli otrzymania mniej magicznych 0%) wystarczy, że jedna ze spółek stanieje o więcej niż 20%.
Innymi słowy: bez względu na to, jak dynamiczna będzie hossa, jeden jedyny maruder wśród 20 spółek, przebywając poniżej 80% swojej wartości początkowej, skutecznie zablokuje jakikolwiek zysk z tej inwestycji.
Najbardziej prawdopodobny scenariusz (zdroworozsądkowo, abstrahując od prognoz rynkowych) jest taki, że w pierwszym okresie, gdy wystartuje struktura, otrzymamy pewnie jakieś niewielkie procenty. Część spółek wahnie się w dół, część w górę. Dopóki którakolwiek pozostanie poniżej ceny startowej, bank będzie naliczał 5%. Na większe zyski możemy liczyć dopiero wówczas, gdy wszystkie, co do jednej, zaczną solidarnie drożeć. Jeśli którakolwiek "da ciała" i zanurkuje nieco głębiej, pogrzebie szanse na odsetki i uwięzi nas na 3 lata w nierentownej inwestycji.
Gdybyś miał gołe akcje, mógłbyś sprzedać marudera i cieszyć się zyskami z pozostałych spółek. Mało tego - gdyby wystartowała hossa, możesz zarobić nie tylko 15%, ale i 115% rocznie. A mając strukturę? No, cóż...
Az prosi sie zrobic taka strukturke we wlasnym zakresie kupujac kazda z tych spolek za powiedzmy 500-1000 zł i wydajac na wszystko okolo 10k-20k.
OdpowiedzUsuńCzy ma to sens? Czy jest tu jakies ryzyko?
Magda
Dokładnie. Bezpiecznie, elastycznie i bez kosztów.
UsuńA jeśli ktoś nie dysponuje takimi funduszami - zawsze jeszcze można sięgnąć po ETFy i przy progu rzędu 100zł już uzyskać niezłą dywersyfikację.